? Każde dziecko marzy o swojej pierwszej wyprawie. Bez rodziców, pociągiem, gdzieś daleko z przyjaciółmi z klasy. Tak też było ze mną, gdy miałam 11 lat. Chodziłam wówczas do 4 klasy i nasza pani zaplanowała wycieczkę na Ślężę – górę, która wydawała się być wręcz magicznym miejscem, pełnym tajemnic i przygód.
? Cieszyłam się jak nigdy dotąd na myśl o tej wyprawie. Moje marzenia o górach i ich pięknie rozbudziły się, a serce biło mi mocniej z ekscytacji w oczekiwaniu na to wielkie wydarzenie. Ale życie potrafi zaskakiwać, nawet wtedy, gdy wydaje się, że wszystko jest już ustalone.
? Nagła informacja od mojej nauczycielki zmieniła wszystko. Moja mama została poinformowana, że nie mogę wziąć udziału w wycieczce. Dlaczego? Okazało się, że podczas rutynowego badania lekarskiego zauważono u mnie szmery na sercu. To był cios. Nie wiedziano, co je powoduje ani czy będę w stanie znieść wysiłek związany z wycieczką.
? Byłam zasmucona i zdezorientowana. Dlaczego akurat ja? Dlaczego musiałam być tą jedyną osobą, której nie wolno uczestniczyć w tej wspaniałej przygodzie? Wszyscy moi koledzy i koleżanki pakowali plecaki i szykowali się do wyjazdu, a ja zostałam w tyle, z niepewnością co do tego, co przyniesie przyszłość.
? To był trudny czas. Miałam wiele pytań, ale niewiele odpowiedzi. Jak wytłumaczyć sobie i innym, że nie mogę pojechać? Jak zaakceptować fakt, że moja pierwsza górska przygoda musiała poczekać? Nigdy wcześniej nie byłam na takiej wycieczce, a w górach to już tym bardziej. A co jeśli już nigdy nie będę mogła nigdzie pojechać? Jeżeli będę jedynym dzieckiem, które będzie musiało siedzieć samo, smutne w domu, bo moje serce szwankuje.
❤️ Ale życie nauczyło mnie cierpliwości i wytrwałości. Przeszłam serię badań i konsultacji. Byłam gotowa na wszystko, byle tylko móc w końcu ruszyć w góry.
? W końcu nadszedł ten moment. Kiedy kardiolog dał zgodę na udział w wycieczce, moje serce wypełniła ogromna radość. Wyprawa na Ślężę stała się rzeczywistością, a ja miałam szansę doświadczyć górskich szlaków i odnaleźć w nich swoje miejsce.
? Mama kupiła mi nawet nową torbę na ten wyjazd i chociaż mimo ogromnego wysiłku, jaki musiałam włożyć, aby tam wejść. Mimo zadyszki, wielu postojów, wątpliwości czy dam radę, udało się. Weszłam ostatnia z całej klasy, ale czułam się jakbym była pierwsza. Byłam przeszczęśliwa i dumna, że pokonałam swoje słabości, że mogłam tu być razem ze wszystkimi i tak zaczęła się moja miłość i przygoda z górami.
? Moja historia uczy mnie, że życie to nie tylko ciągłe podążanie do celu, ale także umiejętność radzenia sobie z przeciwnościami i czekania na właściwy moment. Góry zawsze będą tam, czekając na nasze kroki. I choć czasem musimy odroczyć swoje marzenia, to warto pamiętać, że nie ma rzeczy niemożliwych – są tylko te, które wymagają więcej czasu, wysiłku i odpowiedniego momentu, aby się ziściły.
